Dziś o godz. 11:03 mimo padającego deszczu zgodnie z wcześniejszymi uzgodnieniami pojawiłyśmy się przed bramą schroniska zaopatrzone w smycze do wyprowadzania psiaków, akcesoria do ich pielęgnacji i oczywiście smakołyki. Ku naszemu zdziwieniu pracownik schroniska powitał nas słowami "W jakiej sprawie?". Wyjaśniłyśmy. Pan wyciągnął telefon i zadzwonił do kierownika. Najpierw słuchał, a usłyszałyśmy: "To nie wpuszczać?". I nie wpuścił.
Do pracownika pretensji mieć nie możemy - nie on decyduje. Co innego kierownictwo, które umawia się nami na konkretny dzień i godzinę, a później zastajemy zamkniętą bramę. Skoro my potrafimy uszanować to, że oni pracują do 15: 30 i dostosować do tego nasze wizyty (co nie jest łatwe, bo większość nas także pracuje w tych godzinach) to spodziewamy się także poszanowania przez nich naszego czasu, który poświęcamy np. na dojazd do schroniska. Wystarczył przecież jeden telefon z informacją, że tego dnia nie da rady. Jesteśmy zniesmaczone całą tą sytuacją i czujemy się lekceważone przez zarząd schroniska.
A tak mokniemy przed schroniskową bramą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz