Jesteśmy po to, aby pomagać - więc pomagamy wszystkim, którzy się do nas zgłaszają. Poświęcamy im własny czas, zaangażowanie i pieniądze. Dlatego gdy widzimy, że nasz wysiłek idzie na marne po prostu ręce opadają...
W zeszłym miesiącu pewna pani - właścicielka suczki - poprosiła nas o pomoc. Chciała swoją psinę wysterylizować, ale nie stać ją było na zabieg. Okazało się, że sunia jest już w zaawansowanej ciąży. Pani szczeniaków mieć nie chciała. Ponieważ w tak wysokiej ciąży nie przeprowadza się sterylizacji (może być zagrożeniem dla życia zwierzaka) zdecydowałyśmy się podać środki poronne - dość kosztowne, których zakup sfinansowałyśmy z własnej kieszeni. Pani obiecała przypilnować suczkę aż do momentu zabiegu sterylizacji, na jaki umówiłyśmy się w terminie późniejszym. I wszystko byłoby w najlepszym porządku. Tymczasem od kilku dni suczka biega po mieście bez kontroli, a za nią stada psów. Szykuje się powtórka z rozrywki. Co mamy powiedzieć, gdy za chwilę ta sama pani zjawi się z prośbą o kolejną interwencję? Jeszcze raz pomóc? Czy odmówić, a potem zbierać z ulicy szczeniaki, których nie chce zatrzymać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz