Wczoraj zamieściliśmy na blogu informację o podrzuconych na podwórko kociakach. Dziś ich historia.
Zostały wyrzucone pod koniec października. Znalazł je labrador - pupil właścicieli posesji, na której wylądowały. Kiedy pies pobiegł w krzaki w kącie podwórka i zaczął tam popiskiwać jego Pani zaciekawiona poszła za nim. Zobaczyła tam wysokie kartonowe pudło, a w nich cztery kocięta - maleństwa, które właśnie zaczęły otwierać ślepka. Zabrała je do domu, pomimo iż ma już swoje własne zwierzęta. Po prostu nie mogła ich zostawić na pastwę losu.
Okazało się, że maluchy są zbyt małe, aby samodzielnie jeść. Były karmione strzykawką, mlekiem dla niemowląt. Udało się im przeżyć. Rosną pod czujnym okiem opiekunek i psa, który nie tylko ocalił im życie, ale "matkuje" im przez cały czas.
Nie jest to pierwsze "znalezisko" właścicieli posesji. Jakiś rok temu ktoś powiesił na jej furtce reklamówkę z trzema kociakami. Niestety, mimo starań nie udało się ich uratować i wychować - były maleńkie i zbyt słabe...
Historia ta z jednej strony cieszy, że są ludzie tacy jak pani Z., które z takim poświęceniem ratuje życie naszych braci mniejszych. Dla niej ogromne podziękowania i wielki szacunek.
Z drugiej strony to smutne, że istnieją także tacy, którzy pozbywają się "problemu" podrzucając go innym. Postępują tak, ponieważ sądzą, że ich postępek ujdzie im bezkarnie. Często tak się dzieje. Dlatego apelujemy do wszystkich, którzy wiedzą o podobnych zachowaniach swoich sąsiadów, znajomych - INTERWENIUJCIE. NIE BÓJMY SIĘ STANĄĆ W OBRONIE BEZBRONNYCH!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz